Od lat zarzekałem się, że do mojego pierwszego wyjazdu na Kalymnos doprowadzić może jedynie splot kilku trudnych do osiągnięcia w jednym momencie czynników. A jednak… Dokładnie na dwa dni przed zaplanowanym wyjazdem do Ospu prognozy nie pozostawiają nam złudzeń – ma lać, ma lać i to solidnie. Co teraz? Pół roku temu w analogicznej sytuacji zdecydowałem się na wyjazd do Ospu i do dziś tego żałuję. Tym razem, nawet jeśli szanse na warun są 50/50, wolę nie ryzykować…
Ok, czyli mamy dwie doby na zmianę destynacji. Tylko jest problem, wszędzie leje!!! Franken – wiadomo, Włochy – powodzie, Francja – mży ale i tak za drogo, Hiszpania – Kwiato wrzuca fotki rodem z koła podbiegunowego. Jak żyć?! I nagle… pada zakazane słowo – „Kalymnos?”.

Chyba większość wspinaczy na świecie rozpozna ten widok. Grande Grotta na Kalymnos. Prowadzę Aegialis 7c, w tle sąsiednia wyspa Telendos.
Odpalam yr.no i od razu szukam okularów, bo już z prognozy razi mnie słońce. Najgorzej! 😛 Milion monet i 48h później jesteśmy już na lotnisku z biletami w dłoni. Nocka w Atenach i rozpoczynam 30 rok życia :). W taksówce, samolocie, na promie (tutaj mała, urodzinowa niespodzianka od ekipy <3), znowu w taksówce, wspinając się po tufach (szemrane 8a OS smakowało lepiej niż zwykle 😉 ) i na koniec zajadając się owocami morza. Takie życie po trzydziestce to rozumiem! 😉
Jeszcze słowem wstępu dla tych mniej zorientowanych. Kalymnos to Grecka wyspa nieopodal Kos, niegdyś słynąca z poławiaczy gąbek, a obecnie… ze wspinaczy! Po 20 latach „w branży” nadal jest to dla mnie coś wyjątkowego. Lecę 2000km i to nie do jakiegoś zadupia pośrodku niczego tylko do jednego z serc europejskiej turystyki (w sensie, że wyspy greckie) i nie dość że nikt się nie dziwi, że zamiast walizki Samsonite mam plecak Patagonii, a zamiast swetra na promie zakładam membranę to na dodatek zarówno taksówkarz, jak i kelner w knajpie czy pani w spożywczaku zachowują się jak by nasza obecność była tutaj normalna i wręcz pożądana. Czasem nawet podpytają jak poszedł wspin. A co z wizerunkiem wspinacza outsidera!? Nie tutaj…
No dobrze, skoro już wiecie dokąd przyjechałem to teraz kilka słów o wspinaniu. Najnowszy przewodnik opisuje niemal 3500 dróg wspinaczkowych. I uwaga, zdecydowanie najwięcej jest linii z przedziału 5b-6b! Nie mam niestety zbytniego doświadczenia w tych trudnościach, więc ciężko mi ocenić jakość wspomnianych dróg, zaryzykuję jednak stwierdzenie, że dla wspinaczy początkujących jest to miejsce wymarzone.

Jeden z ciekawszych sektorów – Secret Garden, warty odwiedzenia tym bardziej, że jest cały dzień w cieniu. Na horyzoncie Turcja!
Co jednak najciekawsze we wspinaniu na Kalymnos to rzeźba! Stalaktyty, „kalafiory” i „tufasy” niespotykanie dobrej jakości. Przez cały tydzień nie dość, że nie urwałem żadnego elementu wspomnianej szaty naciekowej, to jeszcze nie znalazłem żadnych śladów betonowych „wzmocnień”. Tutaj duży plus. Szkoda tylko, że najwięcej po wspomnianej rzeźbie powspinamy się w dość małej liczbie sektorów i to głównie na drogach siódemkowych. Pokrzywdzeni będą zarówno wspinacze piątkowo – szóstkowi jak i ósemkowi wyjadacze. Podsumowując – największymi garściami z Kalymnos czerpią łojanci z poziomu 7a-7c+.
Kolejna warta omówienia kwestia – wyceny. Czy jest ktoś kto nie słyszał, że na Kalymnos jest łatwa cyfra? A no jest. Nie rozwinięcie tematu było by jednak dla tego miejsca jak i wielu osób bardzo krzywdzące. Po pierwsze powtarzam, dróg poniżej 7a nie robiłem, więc nie mam prawa się wypowiadać o ich trudności. Po drugie, zauważalna jest tutaj ewidentna zależność – im większe przewieszenie i bardziej urzeźbiona droga – tym bardziej wycena odbiega (w górę) od prawdziwej. Zupełnie jak by autorzy dróg dawali bonus za wytrwałość. Jeśli gość przedarł się przez 45metrów dachu na Fun de Chichunne to dostaje w prezencie plus do wyceny. Co z tego, że droga polega na poszukiwaniu no handów i wytrwałości w siedzeniu na tufasach, a najdłuższe sekwencje pomiędzy no restami mają jakieś 6 metrów i trudności w okolicach 7b+… I takich przykładów trochę się tutaj znajdzie. Przeglądając jednak poprzednie wydania przewodników widać, że przesadzone cyferki mozolnie ulegają korektom. I oby tak dalej! A drogi bez tuf? Wyceny tych które robiłem z czystym sumieniem przepisuję z przewodnika. A może po prostu źle trafiłem? Tydzień to jednak bardzo mało, więc bierzcie poprawkę na moje odczucia. Aha i ostatnia rzecz. Używajcie knee-padów!!! Nie musi być od razu Five Tena za 40euro, nawet zwykły usztywniacz z apteki robi dużą różnicę. Wspinanie po tutejszej rzeźbie bez knee-padów to jak ciśnięcie w pionie w adidasach i narzekanie, że trudna cyfra…
No dobrze, wstęp i kwestię wycen mamy już za sobą, pora więc przejść do części niewspinaczkowej. Po pierwsze i najgorsze – podejścia! Zdecydowana większość sektorów wymaga co prawda niezbyt długiego, ale bardzo stromego podejścia. Nie jest to oczywiście Ceuse, ale jeśli nie lubicie podejść lub macie małe dzieci to ostrzegam – minimum 15minut strooomo pod górę to kalymnoski standard, nie rzadko dochodzi też drugie tyle po płaskim.
Po drugie i chyba najważniejsze na Kalymnos – jedzenie, plaża, słońce i skutery. Czyli esencja greckiego stylu życia. Mało kto gotuje tutaj na kwaterach. Na Kalymnos jada się w knajpach. Bo jest tanio i bo jest dobrze, a nawet przepysznie. Plaży i słońca nie muszę opisywać, a skutery to najlepszy środek lokomocji na dalsze sektory (można też wynająć furę albo jechać autobusem) i jednocześnie przednia zabawa.
Na koniec, bo mam wrażenie, że z powyższego tekstu nie do końca wynika czy mi się podobało :P, pokuszę się o porównanie.
Jadąc na Kalymnos szykujcie się na przepyszne jedzenie, tłumy międzynarodowych wspinaczy, wypasione sklepy wspinaczkowe, plażowanie, świetną pogodę, przystępne wyceny, drałowanie po klamach w przewieszeniu, przedzieranie przez gąszcz niesamowitych stalaktytów, jazdę skuterem po wybrzeżu i zimnego Mythosa na tarasie z widokiem na zachodzące nad morzem słońce. Koszt – ~1700zł.
Jeśli jednak wybierzecie Osp, Siuranę czy /tutaj wpisz rejon spoza Grecji, byle nie Sycylię 😉 / jak w banku macie ostrą walkę na wyszukanych projektach (bez no handów), marznące ręce, resty przy kuchennym stole grając w Dixit’a i…i tą cruxową sekwencję na drodzę, którą zapamiętacie na dłuugo – „prawa w plecy, dokładka, strzał lewą do krawądki, prawa na poprawkę i mooocne dogięcie do oblaczka”. Koszt – bezcenne 😉
Zgadnijcie co wybieram 😛 Dziwne? Może po trzydziestce i 18 latach stażu zaliczam się już do starych wspinaczkowych dziadów ceniących dawne wartości ponad dobrą zabawę? 😉 A może po prostu brakuje mi tutaj dużego wyboru trudnych dróg i dorabiam do tego teorię 😉
Wykazik dla żądnych cyfry:
– DNA Extension 8a+ OS, Grande Grotta – 50m wspinania, jedno trudne miejsce, gdzie musiałem zawalczyć na 110%. Mimo bulderowego charakteru wspaniała wycieczka,
– The Silence of the Abyss 8a+ 2pr RP, Secret Garden – Nie Kalymnoskie, na dole krawądkowy buder w pionie, dalej rest i dość westowa sekwencja zwieńczona ruchem z fakera do tufy,
– Daniboy 8a OS, Spartakus – Raczej szemranka 😉 Ale bardzo fajna! Dość krótka jak na Kalymnos, akcja jak na 20 ruchowym obwodzie,
– Narcissus 8a OS, Secret Garden – Trudny połóg zwieńczony krótką przewieszką po podchwytach. Niezbyt onsightowa, niezbyt kalymnoska,
– Super Priapos 8a OS, Grande Grotta – 40metrów drałowania po tufach żeby przewalczyć na końcowym pioniku po krawądkach. 55metrów, klasyk nad klasyki. Oczywiście na 8a.nu chodzi za 8a+…
– Fun de Chichunne 7c+ OS, Grande Grotta – niesamowita droga. Wiedzie 45metrowym dachem, a jednak co chwile mamy no handa, a to hacząc kolana, a to siadając na tufasie. Jak by się uprzeć i robić bez tych restów to by pewnie miało 8a, wątpię jednak żeby 95% osób je omijało 😉 . W nowym topo nadal 8a, w apce vertical life już 7c+,
– Super Lolita 7c+ OS, Grota Sicati – Już za samo miejsce każda droga w grocie powinna dostać gwiazdkę 😉 Na szczęście większość linii jest tutaj bardzo urodziwa, więc i tak mają u mnie maksa. Super Lolita to kolejny klasyk za 8a. W nowym topo na szczęście już przeceniony,
– I jeszcze 3x 7c+ OS i sporo łatwiejszych siódemek.
Żegnaj Kalymnos!