Walka z pogodą – pod takim hasłem upływają nam kolejne czerwcowe weekendy. Jurajska aura raczy nas na przemian 30-sto stopniowymi upałami i burzami określanymi przez ICM jako opad ponad skalę…
Zanim jednak życzliwi przypomną starą maksymę „złej baletnicy…”, to pochwalę się pokonaniem dwa tygodnie temu dwóch „piątek plus na sześć”, które w sumie zajęły mi chyba 10lat prób 🙂 Mowa tutaj o Tańcu Pająka w Mamutowej i Murarzu II na Dupie słonia. Pod pierwszą z tych dróg pojawiłem się już wieeeele lat temu, ale okazało się, że jestem za słaby ;]. Z podkulonym ogonem wróciłem na panel i do Mamuta pojechałem parę lat później. Niestety. W międzyczasie droga zmieniła swój charakter i znowu nie miałem tu czego szukać -_-. Cała historia zakończyła się w zeszły weekend, gdy w końcu nie byłem za słaby :).
Z Murarzem II historia wygląda trochę inaczej. Pierwsze próby w drogę oddałem chyba 3 lata temu i wierzcie lub nie, ale wtedy wcale nie byłem za słaby! Po prostu liczne zbiegi okoliczności (urwane chwyty i stopnie), błędy (loty z „terenu rolniczego”) czy tragiczna pogoda (przysłowie o złej baletnicy…) pozwoliły mi spokojnie wpiąć się do stanu dopiero w ten sądny dzień co i na Tańcu Pająka. Obiecywałem co prawda, że jak mi się w końcu uda, to w następnej próbie przejdę drogę z plecakiem, ale moje niecne plany szczęśliwie pokrzyżowała kolejna zlewa.
I na koniec coś dla ekologów i wrażliwych obrońców zwierząt. W minioną sobotę na moich oczach, z ukrytego gdzieś w szczelinie skalnej gniazda sikorek wypadło małe piskle. Lot szczęśliwie zakończył się bardzo miękko i po wykorzystującej gazetę akcji ratowniczej, mały bezpiecznie powrócił do gniazda. Czekam na telefon w sprawie werbunku do Animalsów 😀