
Wolfik próbował Koniec Wyścigu, a mnie udało się wciągnąć ciekawą, choć mało popularną VI.5/5+ – Małego Księcia w 2pr
Czapki, rękawiczki, puchówki, buty trzymane pod kurtką, para z ust, herbata z termosu, piękne widoki i rewelacyjne tarcie – zaczęła się jesień na Jurze 🙂
Pierwszy weekend tegorocznej jesieni przywitał nas deszczem i mimo, że wybraliśmy najlepszy na taką pogodę sektor – Mamutową, to nie udało się sprężyć na niczym trudnym.
Po wspinaniu standardowo zabieramy się do Podlesic, gdzie w niedzielę rano wita nas przebijające się przez chmury słońce. Najlepiej! Szybkie(nooot) śniadanie w Trafo i zgodnie z planem lądujemy na Górze Birów. Dwa tygodnie temu pokonałem tu mało popularne VI.5+/6 Krzysztofa Sasa-Nowosielskiego – W Sidłach Frenofaga, a dziś wróciłem po nowość Sebastiana Wutke – Domi za VI.6. Droga jest tak naprawdę prostowaniem W sidłach… Po największych trudnościach tej ostatniej zamiast uciec do kantu i łatwym terenem do łańcucha, pokonujemy kilka dodatkowych przechwytów o podobnej trudności. Dalej rest i na koniec siłowe, przewieszone VI.5 (Cmentarna Aleja Wprost).
Wielki Filar Birowa z innej perspektywy „Domi” kluczy pomiędzy środkiem, a prawą częścią widocznej ściany
Wieszając ekspresy ze zjazdu, zaznaczam chwyty i wizualizuję ruchy. Większość znam z przejścia Frenofaga i Cmentarnej Alei, więc liczę że droga podda się dość szybko. Przeczucie mnie nie zawodzi i parę chwil później, w pierwszej wstawce wpinam się do łańcucha Domi. To podobno pierwsze powtórzenie tej nowości, więc pozostaje pytanie co do trudności. W takich chwilach wolę się podeprzeć matematyką ;] VI.5+/6 + kilka dodatkowych ruchów + niezbyt zmieniające trudności (rest do zera przed końcówką), ale zdecydowanie zwiększające klasę drogi VI.5, daje jak dla mnie coś lekko trudniejszego niż 5+/6. Wyceny VI.5+/6/6 chyba nie mamy więc proponuję łatwe VI.6 ;] Dzięki Seba!
Na koniec dnia w drugiej wstawce dorzucam jeszcze Superprostowanie Shazzy, dla mnie raczej VI.5 niż 5/5+.
Uff, w końcu postawiłem ostatnią kropkę w pracy magisterskiej i mogę się zabrać za odkurzenie bloga. Ostatnie tygodnie były naprawdę pracowite i to (niestety) nie koniecznie pod kątem wspinaczkowym. Ale po kolei.
Na początku września udało mi się wydłużyć weekend i przyjechać na jurę już w piątek rano. Rozłożenie sił na trzy dni poskutkowało i wróciłem z pierwszym VI.5 OS i rewelacyjną linią Popielarki – Skrzydełkiem VI.5+/6 RP na koncie.
Potem były jeszcze wizyty na Suchym Połciu, Kołoczku, Cimach i oczywiście Pochylcu. Co ciekawsze przejścia to Pierdolony Ogranicznik VI.6 (przystawka po wybranych chwytach ale ciąg imponujący), Archaiczne Techniki Ekstazy VI.5+/6(fajna nazwa, straszny połóg) i Krzyk Wapienia VI.5+/6 w drugiej próbie.
No i w końcu przyszła jesień, a wraz z nią obrazy taki jak poniższy i sami rozumiecie, że zamiast łapać za sznurek wolałem łapać za aparat 😉
Napisałbym coś więcej ale niestety muszę się pakować. Jutro z rana Jura, a w poniedziałek lecę na Sycylię. Mam nadzieję, że będzie o czym pisać! Ciao